Jarek Knap: Ostatnio rozmawiałem z grupą studentów polonistyki i oni nie znali takich malarzy jak Bujnowski, Maciejowski czy Sasnal. To nie jest trochę tak, że Kraków zapomniał o swoich najlepszych współczesnych malarzach?
Robert Bubel: Myślę, że nie należy się obrażać na rzeczywistość, a ta jest taka, że malarze, czy artyści wizualni w ogóle, nie są gwiazdami kultury. Bywają nimi przez chwilę, jak Willi Sasnal, ale to mija i wraca do normy. Oczywiście, można się zżymać, że studenci literatury powinni mieć wiedzę o tym, co się dzieje w kulturze, także w sztuce wizualnej. Nie tylko studenci mają to gdzieś, ale i posiadacze dyplomów także: orientacja w malarstwie współczesnym jest minimalna a taka ignorancja odbierana społecznie pobłażliwie. Dlatego, czy w Krakowie, czy w innym mieście, z chwilowych gwiazd, panowie z grupy Ładnie, stali się klasykami i zostali odstawieni na półkę dla koneserów. Myślę, że z tego powodu nie cierpią, bo ileż można gwiazdorzyć /śmiech/, a że Kraków, to miejsce ich studiów, kolebka i prapoczątki? No cóż, w moim odbiorze, Kraków nigdy się tymi malarzami i ich pracą nie chlubił tak, jak powinien. A szkoda.
JK: Związałeś się z SaatchiArt, portalem dla malarzy o światowym zasięgu. Z tego co wiem, Twoje obrazy często polecane są w nowościach tygodnia. Co daje Ci ta współpraca ?
RB: SaatchiArt jest w zasadzie i po prostu galerią internetową. Takich jest całe mnóstwo. Zasięg i prestiż osiągnęła, bo jest dobrze prowadzona przez zespół, którym kieruje Rebecca Wilson. Kiedy kilka lat temu zakładałem tam profil i zamieszczałem pierwsze prace, traktowałem to jako portfolio online. I malowałem dalej. Prace zwróciły uwagę, zostały zauważone w dwóch konkursach organizowanych przez SaatchiArt, obrazy znalazły nabywców i już. A że znalazłem się w dobrym towarzystwie, bo w tym portalu jest sporo bardzo dobrych malarzy i świetne prace, - tym lepiej dla mnie. Taka konkurencja cieszy.
Współpraca artysty z galerią to powinien być prosty układ: ja im daję najlepsze rzeczy, na które mnie stać, a galeria robi wszystko, żeby dotrzeć do odbiorcy i prace sprzedać. I oni to naprawdę robią. To właśnie daje mi ta współpraca, - zasady są jasne, obie strony wywiązują się z umowy. A zasięg, - cóż, żyjemy w dobie internetu, dobre ciekawe rzeczy docierają do krańców globalnej wioski nie tylko za pośrednictwem SaatchiArt. Są tez inne narzędzia. Ja tylko pracuję i pokazuję efekty, potem rzeczy toczą się same.
Projekt zrealizowano przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.