Grillowanie to ten rodzaj kuchni, który w Polsce znano niemal od samego początku. Już 30 tys. lat temu – tak, dobrze Państwo przeczytali, mimo że trudno w to uwierzyć – na terenie dzisiejszego Krakowa, a dokładniej w okolicach obecnego kopca Kościuszki, przy ulicy Spadzistej przyrządzano przeróżne mięsiwa, grillując je. To tradycja powszechnie spotykana w polskiej historii. Przykładowo przed każdą wojną organizowano wielkie polowania. Uczestniczyli w nich wszyscy – król, dwór, szlachta i żołnierze. Celem było zdobycie jak największej ilości mięsa na prowiant dla walczących. Później wędzono je i grillowano, a następnie umieszczano w beczkach, aby zachowało świeżość.
Im prostsze grillowanie, tym lepsze. Często wracam myślami do pewnej greckiej wyspy, na której nie było niczego poza plażą, krzewami rozmarynu i morzem. Grillowało się na kamieniach z użyciem gałązek tego pachnącego krzewu… Innym wspomnieniem jest podróż do Etiopii, kiedy miałem okazję uczestniczyć w tamtejszej wieczerzy. Kozie mięso zostało podzielone na mniejsze porcje, które ponabijano na patyki pionowo wbite w ziemię wokół ogniska. Co jakiś czas obracano patyki, aby mięso piekło się równomiernie. Ot, cały grill.
Jak więc skonstruować najprostszy model grilla (pomijając, rzecz jasna, pieczenie na patyku)? Wystarczy sam ruszt ze stali nierdzewnej, który ustawia się na dwóch słupkach z kamieni lub pniaków. Ogień rozpala się po obu jego stronach, ale nie pośrodku! To ważne, aby niezdrowy tłuszcz nie skapywał na ogień i nie wracał w ten sposób do pieczonego mięsa.
Samo mięsiwo warto dzień wcześniej zamarynować – w winie lub oliwie, dodając czosnku, pieprzu i innych przypraw – dzięki czemu skruszeje i nabierze dodatkowych walorów smakowych. Ciekawym sposobem jest marynowanie w kwaśnym mleku – to najlepszy sposób na jagnięcinę, której w Małopolsce nie brakuje i która jest jedną z wizytówek naszego województwa.